|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
niuńka
Miłość życia dr Latoszka
Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 4850
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Skąd: Mexico suenos...
|
Wysłany: Pią 16:10, 23 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
nnie ma jak pomysłowe zareczyny   super
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Halley
Miłość życia dr Latoszka
Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 3663
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy
|
Wysłany: Pią 18:35, 23 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
prosto i dobitnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gosia
Dziewczyna Latoszka

Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pią 19:02, 23 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Super.
Bardzo, bardzo sensowny post
Mod.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
ksantia
Znajoma Latoszka

Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 22:15, 23 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
łaaa naszła mnie wizualizacja tej sceny normalnie. Pasuje to do Witka... patrzy gdzieś obok, taki nieobecny, nagle spogląda na Lenę, potem to jego charakterystyczne spojrzenie w dół... i tak spodełba ni z gruchy ni z pietruchy "Wyjdź za mnie" taaaakkk
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ylva
Przyjaciółka Latoszka

Dołączył: 08 Wrz 2006
Posty: 458
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 22:17, 23 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Trafiłaś, ksantio, w sedno sedna
Dobra ja te swoje bede wklejać wielkimi pakami zeby jak najszybciej przejść do tych nowszych, co za życie... Te są beznadziejne.
Odcinek 65
Latoszek otworzyl oczy. Dopiero po 5 minutach zdał sobie sprawę, gdzie leży i dlaczego. No tak... Znów działo się coś złego. Czy to jakaś klątwa krążyła nad ich małżeństwem...? Czy nie daj Boże dosięgnie ich małą córkę?... Powieki zamykały się same. W końcu, zmęczony myśleniem oddał się leczniczej właściwości snu i odpoczynku.
Lena obudziła się i była w zaskakująco dobrym stanie fizycznym. Noga nadal trochę bolała i dopiero teraz dostrzegła gips w okolicy kolana. Za drzwiami widocznie czaił się Mejer. W końcu wszedł.
- Cześć.
- Co się dzieje?
- Miałaś wypadek.
- Co z Witkiem?!
- Dobrze.
- Ja.. widziałam.. leżał obok mnie. Jak nas znaleźli..?
- Zauważono was. Poprostu.
- A co stało się jemu?!
- Jemu.. No.. bo widzisz.. Jak się czujesz, Lena?
- Dobrze. Mów, co mu jest. Coś złego, tak? Co się stało? Jacek, do cholery...
- Bo.. wszystko wskazuje na to, że..
- Że co?
- Że on został... pobity.
- Nie wiesz, kto mógł mu to zrobić? - Hanka wypytywała Mejera.
- Niby skąd?! Naszczęście nie ma poważniejszych obrażeń. Złamany palec, potłuczenia, lekki wstrząs mózgu, to wszystko. Wyziębienie, leżał około 30 godzin w deszczu.
- A Lena?
- Lena? Lena potłukła sobie kolano.
- Boże...
Wtedy nadeszla Nadi, z małą Ewą w nosidełku.
- Co? Się? Sta? Ło?! -wykrztusiła
- Musiałaś przynosić tu dziecko?! Ono napewno wyczuje nerwy! Co ty tu robisz? -oburzyła się Hanka.
- Ja! Mu! Szę.. wiedzieć co.. się stało..
- Witek jest pobity, a Lena miala wypadek! Wracaj do domu, tak będzie lepiej.
- To.. To moja wina! -Nadi schowała twarz w dłoniach. - To przeze mnie, oni sie pokłócili! Zawszę musi zdarzyć się jakieś nieszczęście, przeze mnie! Boże, co ja teraz... -chlipała głośno. Malutka Ewunia obudziła się i zaczęła płakać.
- No i widzisz? Nie płacz, nic nie zrobiłaś. Ciiicho. Cicho, Ewo. -Hanka wzięła małą Latoszkową na ręce.
- Ja.. Nie.. wiem.. nie rozu.. miem.. Ja.. nie.. -szlochała Nadi.
Wtedy Lena wyłoniła się zza zakrętu. Szła powoli, o kulach, nie czując bólu. Gdy zobaczyla Hankę, Nadi, Mejera no i swoją córkę, wręcz pobiegła kuśtykając i walcząc sama ze sobą.
- Moje dziecko! -porwała Ewę na ręce. Dziecko uspokoiło się nieco.
- Wracaj do łózka, Lena...
- Moje małe.. Już jestem.. Ciicho... - Lena nie zauważała Jacka.
- Lena, chodź ze mną... Nadzieja zaopiekuje się dzieckiem...
- Chcę do Witka. Błagam. -popatrzyła Hance prosto w oczy.
- No.. ale...
Jerzy już siedział przy pobitym bracie. Latoszek obudził się.
- Co ty tu robisz?
- Jestem. -stwierdził Jurek.
- Już zaczynam sobie przypominać. Gdzie Lena?
- Miała wypadek. Rozbiła się samochodem dokładnie tam, gdzie leżałeś. W efekcie oboje leżeliście ponad dobę na deszczu. Chcesz, żeby przyszła? Nic jej nie jest.
- Nie.. wiem.
- Co? Ej, nie próbuj wstawać, jeszcze nie.
- Nie wiem co jej powiedzieć.
- Tzn?
- To.. Oni.
- Co oni?
- Pobili mnie.
- Kto?
- ONI.
- Oni...?
- Tak.
- Czegoś chcieli?! Ja ich zaraz...
- Uspokój się. Nic nie mogą zrobić.
- Jak mieli czelność...
- W końcu to nasze rodzeństwo. -Latoszek zaśmiał się ironicznie.
- Co chcesz zrobic?
- Nic. Ale nie wciągaj w to Leny. Niedobrze mi...
- Bracie, weź...
- Jurek. Proszę... Nie mów jej.
- Boisz się?
- Nie. Daj mi spokój.
Lena wkroczyla do sali.
- WITEK!
- Le...na...
Lena przez dłuższą chwilę chlipała mu w poduszkę, w końcu jednak uspokoiła się.
- Tak się bałam...
- Przepraszam, za tamto.
- Cicho.... nie ma za co.
Jerzy wyszedł ze szpitala. Postanowił wrócić do mieszkania spacerkiem; przecież było bardzo niedaleko. Skręcił w alejkę wyprowadzającą z terenów nalezących do szpitala i stapał dużymi, lecz niepewnymi krokami. Podniósł wzrok i omal nie krzyknął. Czego on tu chce...?
- O, proszę proszę...
- Czego chcesz? -mruknął zdenerwowany Jerzy.
- Ja? Niczego. Skądże.
- Więc się tu nie pokazuj.
- Bo co? Kto tu jest winny?
- Nikt. Natychmiast masz stąd zniknąć.
- Może czas poszukać winowajców, i zażegnać niepokój sumienia...?
- Zostawcie go w spokoju.
- Ojciec nie był może kryształowym człowiekiem, ale...
- Powiedziałem...
- Sam dobrze wiesz, jak było. I ja tego tak nie zostawię. Do widzenia... bracie.
CDN
Odcinek 66
- Chcę już stąd wyjść...
- A jak Twoja noga?
- Mnie się pytasz? Kto tu jest chirurgiem?
- Ja się chcę upewnić, koleżanko.
- Błagam, no Jacek... Ja muszę byc... przy dziecku... A z nogą lepiej.
- Dobra, ale poproszę Hankę, żeby cię przypilnowała. Ewentualnie pomogła. Wszyscy Ci pomożemy.
- Nie trzeba. Dlaczego Nadzieja płakała?
- Bo myśli że to wszystko to jej wina. Non stop jak ją widzę, miętosi tą swoją chusteczkę, od wczoraj tą samą. Wygląda jak Depresja, nie jak Nadzieja. Ciągle mówi coś o paradoksie nadanego jej na chrzcie imienia, w stosunku do przykrych faktów w jej życiorysie.
- ...
- Masz siłę chodzić?
- Oczywiście, że mam.
Lena pokuśtykała na drugi koniec sali.
- Dobra... jakoś to załatwię.
- A gdzie Ewa?
- Hanka poszła z nią na spacer, bo Nadzieja tylko ryczy. Powiem, żeby tu przyszła, porozmawiaj z nią. Jeśli chcesz...
- A co z Witkiem?
- Nieco lepiej...
- Wiadomo już, kto go...
- Nie. Jeszcze nie. Przepraszam, mam obchód.
- Jacek?
- Co?
- Dziękuję.
- Daj spokój. Cześć i czołem.
- Cześć...
Latoszek coraz lepiej znosił długie i ciężkie dni w szpitalu. Wspomnienia znów powracały- te najgorsze. Dlaczego okłamał siebie i innych? Hanka żyje w przekonaniu, że Ojciec Latoszka popełnił SAMOBÓJSTWO przez niego, lecz było inaczej. Sam nigdy nie mowil nic na ten temat- może ubzdurała sobie taką teorię z plotek innych... Zupełnie nieumyślne spowodowanie śmierci, w zupełnie inny sposób niż próba samobójcza ciążyła na sumieniu Witka. I choć nie zrobił nic co w straszny sposób odcisnęloby się
na jego przeszlości kryminalnej, czuł się źle.
- Prawda boli... -powiedział do siebie. Pomyślał o Lenie i swoim nowo narodzonym dziecku. Chce być dla nich dobry i godny naśladowania- taki, jaki był do tej pory. Czy coś się zmieni w ich stosunkach...?
- Czy jestem złym człowiekiem?...
Zacisnął oczy, które już miały zapełnić się łzami. Ścisnął mocno szpitalny koc. Wiedział, że żeby móc akceptować innych, trzeba zaakceptować samego siebie. I kim teraz jest dla innych? Tyranem, kryminalistą, zabójcą, biednym człowiekiem? Narazie jest wzorowym ojcem i mężem, mężem kobiety doświadczonej przez los, której życie dostarzcza coraz to nowych zmartwień. Czy nerwica lękowa jest jak katar? Czy przechodzi i nie jest niczym szczegolnym...? Jak ewentualne wyjawienie prawdy przed Leną
wpłynie na jej stan psychiczny...?
- Wybacz mi... -rzekł w przestrzeń. Trzeba zapomnieć. Trzeba nie myśleć. Ogarnął go nagle dziwny spokój. Odwrócił się na drugi bok i zasnął...
Dni mijały coraz krótsze; bowiem zbliżała się jesień. Lena wróciła właśnie do mieszkania- przedewszystkim by być przy małej Ewie, jak matka przy dziecku. Mała akurat spała. Lena weszła do łazienki. Od razu zauważyła lustro, gdzie ktoś napisal szminką nastepujący list: "Lena. Przepraszam, że zwaliłam ci się na glowę. Nie, Nie, ja wiem, że nie powinnam tego robic. Wyprowdzilam się, bo czuję że to przeze mnie zdażyło sie to wszystko. Taka juz jestem- gdzie się nie pojawię, tam zaraz jest
nieszczęście. Wiem, że Twój mąż nie życzył sobie mojej obecności i nie mam mu tego za zle. Narazie pojdę do ciotki, mieszka w Warszawie. Podjadę autostopem. Jest OK. Masz słodką coreczkę. Kiedyś znów się spotkamy. Nadi.
PS: Przepraszam, że pomazalam ci lustro."
Lena pochyliła się nad umywalką- w końcu wyszla. Usiadła na kanapie w salonie i dopiero teraz wybuchnęła porządnym, rzewnym płaczem. Czy to jakieś fatum?! Dlaczego co chwila, musi przytrafić się jej i Witkowi, coś złego?! czy tak ma wyglądać życie...? Nagle poczuła ten sam dziwny szum w uszach... Nie.. To znów powraca... Z niewyobrażalną siłą.. niebywałą.. straszną... Lena oddychała ciężko. Nigdy nie miała tak nagłego przypływu lęku. Poszła do kuchni, by sie uspokoić i napić wody. Gdy to
zrobila, zatrzymała się na chwilę. "Po co żyć?" pomyslala ze strachem. "Po co ranić siebie i innych, znosić cieprpienia, chociaż nikt nam tego nie wynagrodzi? Przecież i tak umrzemy, zostawiając za sobą nikły ślad..." COŚ podpowiadało jej te mysli. Wzięła niepewnie nóż z szuflady. Poszła z nim do salonu. Przyglądała sie najpierw jego rękojeści, a potem przyłożyła go do głównej zyły, na ręce. Sama nie wiedziała co robi. Lęk wzmagał się z nową silą. Drżała. Łzy spływaly po jej twarzy. "Już nie
mam siły żyć... To koniec..."- pomyslala z bólem. Nagle, zaczęła cofać rękę. " Co ja u licha robię?!". Usłyszała wzburzone głosy sąsiadów, gdzies w dole. Zaniepokoiło ją to. Szybkim ruchem odłozyła nóż na kredens i wybiegła przed dom. Musiała odetchnąć świeżym powietrzem...
CDN
Odcinek 67
Zbiorowisko przed blokiem narastało. Wszyscy spoglądali w górę i mieli wystraszone miny. Lena podeszła bliżej.
- Skoczy! Skoczy! -wołała jakaś kobieta w szarym płaszczu
- Nie skoczy!
- Zabije się!
- W imię Ojca i Syna...
- Co się dzieje? -Lena zaczepiła mężczyznę w brązowym swetrze.
- Skoczy! Patrz pani. -spojrzał do góry. Na dachu 10-piętrowego bloku tuż przy krawędzi stała młoda dziewczyna. Lena odgadła szybko, że ma zamiary samobójcze.
- Uchowaj Boże tę panienkę! Skoczy, Jezusie Maryjo... -lamentowała pani w zółtym berecie.
- Nie skoczy, przeciez mówię... -wtrącił się Pan Maciej spod czwórki.
- Boże.. -Lena weszła szybko do budynku i pojechala na ostatnie piętro. Stamtąd doszła do małych drzwiczek, które prowadziły na dach. Prześlizgnęła się przez mały otwór z lekkim trudem, zwłaszcza przy zwichniętej nodze. W końcu jednak stanęła na stabilnej platformie bloku. Dziewczyna, która miała zamiar skoczyć, patrzyła w dół. Przeraziła się, kiedy zobaczyła Lenę.
- Zostawcie mnie.. -syknęła.
- Nie rób tego... -to jedyne slowa, które zdołała wykrztusić Lena...
Latoszek obudził się. Mejer stał obok jego lóżka i bazgrał coś w karcie pacjenta.
- Jak się czujesz?
- Oryginalniejszego pytania nie mogłeś wymyślić?...
- Jestem lekarzem.
- Myślałem, że moim kumplem.
- Co ty taki nie w sosie?
Latoszek zaśmiał się ironicznie.
- Nieeee.. absolutnie.. wszystko w porzadku, he he.
- Co się dzieje?
- Nic. Gdzie Lena?
- Wypisałem ją. Przedwczoraj.
- Aha..
- Nie może przyjść, bo nie ma z kim zostawić dziecka..
- Rozumiem.
- Potrzebujesz czegoś?
- Nie.
- Trzymaj się.
- Ta... Cześć.
- Cześć. Wpadnę wieczorem.
Gdy tylko Mejer wyszedł z sali, dopadła go Hanka.
- Jacek, Jacek!
- Co? pali się?!
- Pali Pali! Patrz! -wyjęła jakąś kartkę z torebki.
- Co to?
- Moja umooooooowa!
- O.. Czy.. to znaczy.. że..
- Tak Tak! Od jutra zaczynam pracę na internie!
- Nooo to gratuluję!
Hanka z satysfakcją schowała papier spowrotem.
- No. A teraz...
- ..musisz lecieć? -odgadł Jacek
- Yhy... Oj, spotkamy się w domu. Pa!
- Pa.
Lena patrzyła dziewczynie prosto w oczy.
- Czego pani chce? -fuknęła dziewczyna.
Lena milczała.
- To moje życie.. Które i tak nie ma sensu. Mam prawo sama decydować o sobie, i nic pani do tego...!
- Samobójstwo to najgorsze rozwiązanie, wierz mi...
- Niech mi pani da spokój...
- To kres wszystkich innych możliwości! Nigdy nie wiesz, co może sie przytrafić! Nie marnuj tego.. Jesteś taka młoda...!
Dziewczyna zaśmiała się ironicznie. - Nie mam po co zyć. -stwierdziła.
- Nie... Nie prawda.
- A co pani może o tym wiedzieć?!
- Porozmawiamy..? -dziewczyna popatrzyla na Lenę zdziwiona, gdy ta zadała to pytanie. - Jestem Lena.
- Marzena...
- Usiądź. Proszę.
- Dajcie mi wszyscy spo..
- Proszę.
Marzena usiadła niepewnie.
- No, słucham. Kazanko?...
- Nie. Rozmowa.
- Więc slucham.
- Dlaczego chcesz to zrobić...?
- Bawi się pani w psychologa?
- Nie. Przed chwilą chciałam zrobić to samo.
- Zabić się?
- Tak.
- Więc czemu tego pani nie zrobiła?
- Sądzisz, że rozsądnie byłoby, gdybym odebrała sobie życie, osierociła 2-tygodniowe dziecko i zostawiła męża?
- Zależy jakie miałaby pani powody...
- A ty? jakie miałaś?
- Wszystko mi się wali. Nie zdałam matury... Ojciec mnie nie rozumie. Matka tym bardziej.
- I tylko dlatego?
Marzena pokiwała głową i niepewnie zatrzepotała rzęsami. Powiał wiatr.
- Marzena...
- A pani? Jaki pani miała powód? -huknęła Marzena.
- Kiedy prawie 2 lata temu rozstalam się z narzeczonym i poślubiłam kogoś, którego naprawdę kochałam, zaczęły się moje problemy... Koleżanka zmarła, i czuję się winna- ranię siebie i innych.. Ciągle trafiam do szpitala.. Pare miesięcy temu wykryto u mnie nerwicę lękową... Nie wiem, moze nie chcesz tego sluchać, ale..
- Żyje pani tylko dla dziecka i męża? -przerwała jej Marzena.
- Nie... Przed chwilą zrozumialam, że trzeba śmialo iść przez życie mimo wielu niepowodzen...
- Ja.. nie wiem.. Ja naprawde nie mam po co żyć..
- Dlaczego?! Pytam: dlaczego?!
Marzena milczała.
- Bo nie ma dla mnie przyszłości.
- Bzdura. - mruknęła Lena. Nagle podskoczyła jak oparzona. - Ewa! Moje dziecko..
- Slucham?
- Zostawiłam córeczkę samą w domu...
- To niech pani do niej leci.
- Boję się o Ciebie.
- O mnie? A kim ja dla pani jestem?!
- Zastanów się nad tym, co ci powiedzialam. -Lena kierowała się do drzwiczek prowadzących na klatkę schodową. Wyszła, pozostawiając Marzenę samą z wlasnymi myślami...
Kiedy Lena weszła do domu, natychmiast poszła do sypialni. Rzuciła kule na łóżko i podeszła do łóżeczka Ewuni. Ta naszczęście spała. Na sam widok mamy otowrzyła jednak zaspane oczka.
- Moje małe... Cichuutko. Już jestem.
Ewa wtuliła się w ramiona Leny.
Wtem rozległo się pukanie do drzwi.
- Zobaczymy kto to? -zagadnęła Lena do dziecka. W drzwiach stała Marzena.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam? -spytała Lena.
- Widziałam, jak pani tu wchodziła..
- Śledziłaś mnie?
- Skąd.. Ja tylko.. chciałam podziękować..
- Daj spokój.
- Naprawde.. Jestem głupia.. zresztą nie o to chodzi. Podziwiam panią, naprawdę... I nie wiem, co mogę zrobić, żeby...
- Marzena, proszę, nie mowmy o tym. Wejdziesz?
***
Kiedy Marzena wyszła z mieszkania, Lena postanowiła nakarmić Ewę. Kiedy to zrobiła, wzięła ją na ręce i podeszła do telefonu.
- Chodź, Ewuniu. -mowila do dziecka. - Teraz zadzwonimy do wujka Jacka, i zapytamy jak sie czuje Tatuś...
CDN
Odcinek 68
Pierwsze żółte liście zaczęły pojawiać się na drzewach, kiedy Lena nareszcie wzięła do rąk wypis Latoszka i poleciała czym prędzej do jego sali, powiedzieć mu o końcu tej męczarni leżenia w szpitalu. Latoszek uśmiechnął się, kiedy weszła. Dawno nie widziala go uśmiechniętego...
- Cz..eść.
- Czesc.
- Mam twój wypis, wiesz..?
- O.
- No...
- No chodź tu...
- Uhm.
- Dlaczego jestes taka malomówna?
- Myślałam że nie masz ochoty ze mną rozmawiać.
- Czemu?
- Unikasz każdego od czasu wypadku.
- ...
- Ty... wiesz?
- Co wiem?
- Kto cię pobił.
- Dlaczego o to pytasz...?
- Bo mam tego dość.
- Czego?
- Jeżeli coś jeszcze dla Ciebie znaczę, nie ignoruj mnie tak... Bądź ze mną szczery... Proszę... -położyła mu głowę na ramieniu.
- Lena... Ja..
- Nic.. nic nie mów. Kocham Cię wiesz?
- Pierwsze słyszę!
- Witek!
- No przecież wiem. Ja Ciebie tez.
Nagle dało się słyszeć czyjeś szybkie, drobne i energiczne zarazem kroki.
- To pewnie... - uprzedziła Lena- i nie myliła się.
- Cześć i czołem! -huknęła przyjaźnie Hanka. Do twarzy jej było w tym białym kitlu.
- Hej.
- Hej.
- Co tam?
- Nic tam.
- Nareszcie do domu, hm?
- Mhm.
- No dobra... -Hanka zatopiła wzrok w karcie pacjenta.
- A z kim ty zostawiłaś dziecko?
- Z panią Zielińską...
- Masz do niej az takie zaufanie?
- Żebyś wiedział.
- Dobra, to pokonwersujcie sobie gołąbeczki, a ja spadam na izbę. Cześć i czołem, kluski z rosołem.
- Z rosołem..
Jerzy uwielbiał swoją specjalizację. Filozofia była czymś, co pochłaniało go do reszty i stanowiło ważną rolę w jego codziennym życiu. I zdawałoby się że nic nie jest w stanie przerwać jego rozmyślań na spacerze po mieście, aczkolwiek... To znowu on...
- Co tu robisz?
- Daj spokój Jerzy
- Myślisz, że Witek nie zdaje sobie spr...
- Jak na kogoś, kto mógł zrobić coś takiego...
- Zostawcie go.
- A Ciebie nie obchodzi to, że on...
- Chyba sam nie wiesz co mówisz...
- Wiem dobrze. I Tobie też radzę się nad tym zastanowić...
- ...cieszę się, że już będziemy wszyscy w domu...
- Ja też.
- Dzień Dobry, pani Leno... -Marzena schodziła z 2 piętra.
- Cześć! -odparła Lena
- Dźbry...
- Uważaj, tu się można nieźle potknąć.
- Kto to był?
- Kto? Marzena?
- Nie wiem czy Marzena, ale wiem że osobnik płci żeńskiej.
- Marzena.
- Więc kim jest Marzena?
- Marzena? ..sąsiadka. Miła dziewczyna.
- Aha. Daj klucz.
Weszli do mieszkania.
- Dzień Dobry, pani Elżbieto...
- A, dobry Dobry! -zawołała Pani Zielińska
- Poradziła Pani sobie jakoś?
- A, poradziłam.. Dziecko spokojniutkie, jak mało które...
- Dziękuję Pani. Może ja pani zapłacę..
- Niech Pani da spokój! Ja nic nie wezmę!
- Ale może...
- Pani Leno, naprawdę...
- W takim razie bardzo jeszcze raz chciałam podziękować...
- Czysta przyjemność. Ja już będę uciekała...
- Dowidzenia, pani Elu...
- Dowidzenia.
- Dowidzenia! -pani Zielińska oddaliła się na schodach. Lena już miała zamykać drzwi, lecz zauważyła białą, małą kopertę na wycieraczce. Podniosła ją. Napis na kopercie wyraźnie wskazywał, że odbiorcą listu miał być Witek.
- Co to?
- Co?
- To!
- Otwórz.
- To do Ciebie.
- No to zobacz.
- Dziwne.. Bez znaczka...
- Bo to nie jest wysłane.
- Widzę. -Lena wyjęła kartkę z koperty.
- Co tu jest napisane?
- "21 WRZEŚNIA 1988- PAMIĘTASZ...?" -odczytała głośno Lena.
CDN
Odcinek 69
- Powiesz mi, co sie wtedy stało?
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Latoszek...
- Lena, zostaw mnie, proszę.
- Czy to ma jakiś związek z Twoim ojcem?
Latoszek popatrzył na nią groźnie.
- A co cię to obchodzi?
Lena speszyła się.
- Witek... Ja... Gdybym mogła ci jakos pomóc...
- Nie mogłabyś.
- Przecież Hanka mi mówiła... Ale jeśli nie chcesz.. Ja to szanuję.. tylko...
- To stało się dokładnie tego samego dnia co dziś. Koniec.
- Ale...
- Przywyklem do takich rzeczy, i nie chcę cię w nie wciągać. Nie zamierzam do tego wracać.
- Ale...
- Robią to co roku, tego samego dnia. I co? Już się dowiedziałaś?!
- Przecież ja nie mam złych intencji!
Ewa nagle zaczęła płakać.
- To jest akurat najmniej ważne. -powiedział Witek, obrócił się na pięcie i zniknął w pokoju dla gości. Lena zajęła się małą Ewą, lecz ta jeszcze długo nie chciała się uspokoić...
Latoszek leżał sam w tym jednym pomieszczeniu aż do kolacji. Bił się sam ze swoimi myślami, a najgorsze było to, że przy okazji rani wkoło siebie i innych. Kiedy wyszedł z pokoju około godz. 19:00, Lena krzątała się po kuchni i nakrywała do stołu. Była smutna i wyraźnie widac było, że płakała.
- Kolacja. Siadaj. -powiedziała sucho.
Latoszek usiadł za stołem, ciągle wpatrując się w Lenę.
- Masz. -podsunęła mu talerz z kanapkami. Witek szybko zdążył złapać ją za rękę.
- Lena...
- Słucham?
- Przepraszam, no.
- Daj spokój.
Milczenie.
- Przepraszam... byłem egoistą.
Lena popatrzyła na niego.
- I co dalej? Co dalej?!
- Teraz? teraz się pogodzimy. Chodź.
- Może ja nie chcę się godzic?
- A nie chcesz?
Chwila ciszy.
- Jasne, że chcę. -rzuciła mu się w ramiona.
- No.
- Ja też przepraszam. Nie powinnam pytać.
Latoszek zamyślił się.
- Poprostu... Ojciec nie żyje, przeze mnie. To powinno narazie ci wystarczyć.
- Dlaczego rok temu... Nic nie zauważyłam...?
- Bo nie chciałem, żebyś wiedziała.
Lena przytuliła się do niego jeszcze mocniej.
- Wiesz co? Nie mówmy już o tym.
- Ok.
- Zjemy razem?
- Jasne.
Nazajutrz wczesnym popołudniem w mieszkaniu Latoszków dało się usłyszeć dźwięk dzwonka. Lena w fartuchu i z łyżeczką w dłoni rzuciła się otwierać.
- Cześć i czołem!
- Cześć Hanka.
- Przyszłam na herbatę i pogaduchy. Nie przeszkadzam?
- Nie.
Weszły do kuchni.
- Kobieto, jakież ty masz wory pod oczami!
- Tak? Nie zauważyłam.
- A co u was? Wszystko w porządku?
- W porządku. W zupełnym porządku. -odparła Lena i usmiechnęła się lekko.
CDN
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Majusia
Cicha Wielbicielka Latoszka

Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Chałupy łelkam tu
|
Wysłany: Pią 22:43, 23 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Jakie beznadziejne? Super są!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ylva
Przyjaciółka Latoszka

Dołączył: 08 Wrz 2006
Posty: 458
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 22:53, 23 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Te co dzisiaj piszę są lepsze, można je ujrzeć na oficjalnym, ale w przyszlym tyg bedą i tu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Halley
Miłość życia dr Latoszka
Dołączył: 02 Lut 2006
Posty: 3663
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy
|
Wysłany: Sob 16:44, 24 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
fajne fajne chociaż za bardzo nie wiem o co chodzi chyba miałam przerwe w lekturze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gosia
Dziewczyna Latoszka

Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Sob 19:02, 24 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
No zgadzam się z wami.Nie wiem to chcecie to wspólne opowiadanie,założyłam nowy temat,bo tu by się to wszystko może pomieszało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Paula:)
TBlond
Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 4371
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 19:04, 24 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Temat został wczoraj zamknięty przez niuńkę i każdy taki kolejny będzie zamykany bo od tego jest ten właśnie temat.
Paula
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|